Do wybuchu poznańskiej kamienicy doprowadził mężczyzna, który wcześniej zamordował swoją żonę. Okaleczył jej ciało, a spowodowanie wybuchu miało być próbą zatarcia śladów. W wyniku eksplozji zginęło 5 osób.
Wybuch kamienicy w Poznaniu – doniesienia się potwierdziły, była to próba zatarcia śladów makabrycznego zabójstwa
Kilka dni temu media obiegła wiadomość o potężnym wybuchu, który doprowadził do częściowego zawalenia się 3-piętrowej kamienicy w Poznaniu. W wyniku eksplozji zginęło 5 osób, 20 innych jest rannych, wiele rodzin zostało bez dachu nad głową, a budynek nadaje się już tylko do wyburzenia. Nieoficjalnie mówiło się, że wśród gruzu znaleziono ciało kobiety z odciętą głową – okazuje się, że doniesienia były prawdziwe, a wybuch instalacji gazowej był jedynie próbą zatarcia śladów przez męża kobiety.
Służby ratunkowe znalazło okaleczone ciało kobiety z odciętą głową
Policja przez pewien czas nie potwierdzała doniesień odnośnie odnalezienia w gruzowisku ciała kobiety z odciętą głową. Teraz okazało się, że jest to prawda – zwłoki znajdują się w złym stanie, został przewiezione do zakładu medycyny sądowej. Wiadomo, że ciało Beaty J. zostało pozbawione głowy, uszu, nosa i piersi, posiada również rany kłute, pojawiają się ponadto doniesienie o napisie „za zdradę” wyrytym na czole kobiety. Policja w asyście nadzoru budowlanego weszła do mieszkania Beaty J. w którym morderstwa miał dokonać jej zazdrosny mąż Tomasz J. Zbierano ślady mogące pomóc w wyjaśnieniu przyczyn i okoliczności makabrycznego zdarzenia sprzed kilku dni. Niestety, mieszkanie bardzo ucierpiało podczas wybuchu, dlatego część śladów zapewne pozostała bezpowrotnie stracona, a praca techników jest bardzo utrudniona. Magdalena Prus-Mazur, rzeczniczka prokuratury Okręgowej w Poznaniu wypowiedziała się w sprawie – „Zabezpieczyliśmy cały gruz, który jest pozostałością po tej części budynku, która się zawaliła.” Wśród gruzowiska śledczy mają nadzieję na odnalezienie narzędzia zbrodni.
Małżeństwu od dawna się nie układało. Tomasz J. był chory z zazdrości
W sprawie wypowiedział się dobry znajomy Tomasza J. – kiedyś razem pracowali, mężczyzna żalił się koledze iż mało zarabia, a żona jest przez to niezadowolona. Już wtedy miał jeździć samotnie do lasu by wykrzyczeć się i wyładować swoją frustrację. Tomasz J. w poszukiwaniu lepszych zarobków wyjechał do Wielkiej Brytanii, skąd przesyłał żonie pieniądze na operacje plastyczne pośladków, piersi czy ust. W pewnym momencie małżeństwu przestało się układać, a Tomasz J. był coraz bardziej zazdrosny, w końcu jego małżonka poinformowała go o planach rozwodowych. Kobieta obwiniała męża o spowodowanie 1 stycznia wypadku samochodowego, w którym ciężko ranny został ich syn. Rozpędzony samochód uderzył w drzewo. Chłopak nadal przechodzi rehabilitację, nie wiadomo czy wypadek nie był spowodowany celowo, by zadać ból kobiecie – ten wątek będzie badała prokuratura. Sama Beata J. mówiła oficjalnie iż mąż chciał zabić ich syna, chociaż nie zgłosiła tego faktu na policję. Nie wybaczyła mężowi okaleczenia dziecka, które w wyniku wypadku doznało ciężkich obrażeń – sam Tomasz J. wyszedł ze zdarzenia prawie bez szwanku, jedynie ze złamanym nosem.
Tomasz J. wrócił z Anglii, by zakończyć swoje małżeństwo
Znajomi Beaty J. mówią, że miała ona nowego mężczyznę, do którego w dniu tragedii miała lecieć do Anglii, kupiła już bilet lotniczy. Dzień wcześniej, czyli 3 marca zza granicy przyjechał jej mąż, znów doszło do awantury między małżonkami. W niedzielę do mieszkania kobiety na I piętrze poznańskiej kamienicy przyszli znajomi, mający zaopiekować się psem na czas nieobecności Beaty J. Kobieta w tym czasie miała być już w samolocie, jednak koleżanka nie mogła sobie poradzić z otwarciem drzwi, jej mąż czekał w samochodzie. Zaniepokojona poprosiła o pomoc swojego męża, który pamięta ostatnie chwile z dnia wybuchu, mianowicie iż znajdował się pod drzwiami mieszkania Beaty J. Jego żona zginęła w chwili wybuchu, natomiast sam mężczyzna z ciężkimi obrażeniami został przewieziony do szpitala. Tomasz J. prawdopodobnie chciał definitywnie zakończyć małżeństwo, jednak wcale nie myślał o rozwodzie i oddaniu żony innemu mężczyźnie. Wszystko wskazuje na to, że okaleczył i zamordował swoją żonę, a następnie doprowadził do rozszczelnienia przewodów gazowych, by popełnić samobójstwo i zatrzeć ślad zbrodni. Psychiatrzy twierdzą, iż zabójstwo miało silny charakter seksualny, ponieważ mężczyzna pozbawił żonę atrybutów kobiecych, co miało ją upokorzyć. W końcu to on sam przesyłał jej pieniądze na operacje plastyczne, nie mógł więc pogodzić się z faktem, iż jego żonę będzie dotykał inny mężczyzna. Gdy dowiedział się o jej związku, szala goryczy się przelała i Tomasz J. w wielkiej złości dokonał okrutnego zabójstwa, a następnie wysadził kamienicę nie biorąc pod uwagę tego, ile osób się w niej znajduje. Okrucieństwo mężczyzny świadczy o jego psychopatycznej osobowości, którą potwierdzają znajomi pary jak i sami mieszkańcy bloku, którzy znali Tomasza J. Była to osoba skrajnie niebezpieczna, której emocje narastały jak tykająca bomba.
Tomasz J. przeżył, znajduje się w stanie krytycznym
Sprawca brutalnego mordu przeżył wybuch, który sam spowodował. Spod gruzu wydobyto również żywego psa Beaty J., tego samego którego miała nakarmić jej znajoma, sama ginąc pod drzwiami mieszkania. W szpitalu Tomasz J. walczy o życie, lekarze określają stan jego zdrowia jako krytyczny – zabójca ma poparzone 50% ciała, a kolejne doby będą decydujące odnośnie tego, czy mężczyzna przeżyje. Doznał poparzeń II i III stopnia, obecnie lekarze utrzymują go w stanie śpiączki farmakologicznej. Gdyby przeżył, na pewno odpowiedziałby na wiele kluczowych pytań, stawianych obecnie przez policję i śledczych, którzy starają zbadać się okoliczności zdarzenia. Musiałby żyć z piętnem zabójcy, pamiętając o osobach, które przez niego zginęły. Ogromne znaczenie będą miały również wyniki sekcji zwłok zamordowanej Beaty J.